
Czym jest borelioza i dlaczego nigdy nie można lekceważyć jej objawów?
Potrzebujesz recepty, zwolnienia lub konsultacji lekarskiej?
Zamów terazWyobraźmy sobie słoneczny, letni dzień. Las pachnie igliwiem, trawy falują na wietrze, a w koronach drzew śpiewają ptaki. Kto w takim otoczeniu myśli o zagrożeniu? A jednak! Wśród tej naturalnej idylli, wśród paproci i liści, czai się jedno z najmniej oczywistych, ale najbardziej podstępnych zagrożeń zdrowotnych: kleszcze. A wraz z nimi choroba, która może zmienić życie o 180 stopni. Borelioza.
Nie brzmi dramatycznie. Ot, jakaś „choroba odkleszczowa”. Wystarczy wyjąć kleszcza i po sprawie? Niestety nie. Borelioza nie ma w sobie nic z typowej letniej przypadłości. To nie przeziębienie ani ukąszenie komara. To choroba, która potrafi się zakraść po cichu, podstępnie rozgościć się w ciele i długo nie dawać jednoznacznych objawów. A gdy już się pojawią, mogą przypominać wszystko i nic. Od grypy po stany lękowe, od bólów stawów po problemy ze snem. Dlatego właśnie borelioza to temat, o którym warto mówić nie tylko w gabinetach lekarskich, ale też zupełnie serio w felietonach takich jak ten.
Co to właściwie jest borelioza i skąd się bierze?
Borelioza, znana też jako choroba z Lyme, to bakteryjna choroba zakaźna przenoszona przez kleszcze. Za jej rozwój odpowiada bakteria z rodzaju Borrelia burgdorferi, która dostaje się do organizmu człowieka przez ślinę zakażonego kleszcza. Nie każdy kleszcz jest nosicielem boreliozy, ale jeśli już dojdzie do zakażenia, sytuacja wymaga szczególnej uwagi.
Choroba rozwija się etapami. Pierwszy sygnał, który może, ale nie musi się pojawić, to charakterystyczny rumień wędrujący. Czerwony pierścień wokół miejsca ukąszenia, często z jaśniejszym środkiem, który przypomina tarczę strzelniczą. Brzmi znajomo? Niestety, nie każdy go dostrzega, a wielu w ogóle go nie doświadcza. To właśnie w tym kryje się zdradliwość boreliozy. Bywa niewidzialna, niemal niema, a kiedy się odzywa, potrafi zaskoczyć objawami, które trudno jednoznacznie powiązać z jednym ukąszeniem sprzed tygodni czy miesięcy.
Jeśli bakteria nie zostanie szybko zwalczona, może rozprzestrzeniać się po organizmie, atakując stawy, układ nerwowy, a nawet serce. Pojawiają się bóle mięśni, stany podgorączkowe, zmęczenie, zaburzenia rytmu serca, problemy z pamięcią, depresja, drętwienie kończyn czy zaburzenia czucia. To nie jest choroba wakacyjna, która mija z końcem lata. To stan zapalny, który może ciągnąć się miesiącami, a czasem latami, jeśli zostanie zignorowany.
Dlaczego objawów nie wolno lekceważyć?
Borelioza to mistrzyni kamuflażu. Potrafi naśladować inne choroby, rozmywać się w ogólnym zmęczeniu, przyklejać się do stresu, zaburzeń snu, przepracowania. Wiele osób latami chodzi od specjalisty do specjalisty, słysząc diagnozy typu: zespół przewlekłego zmęczenia, nerwica lękowa czy fibromialgia. I choć w niektórych przypadkach są one trafne, w wielu kluczem okazuje się badanie w kierunku boreliozy.
Dlatego tak ważne jest, by nie bagatelizować pierwszych objawów. Jeśli po ukąszeniu pojawia się rumień nie czekamy, nie smarujemy maścią, nie obserwujemy czy przejdzie. Kontakt z lekarzem i szybkie wdrożenie antybiotykoterapii mogą zadecydować o tym, czy borelioza zostanie pokonana na etapie początkowym, czy wymknie się spod kontroli i rozwinie w formę przewlekłą.
Warto też pamiętać, że borelioza ma wiele twarzy. Czasem atakuje układ nerwowy i powoduje tzw. neuroboreliozę: z objawami, które przypominają stwardnienie rozsiane lub zapalenie mózgu. Czasem koncentruje się na układzie stawowym, dając objawy podobne do reumatoidalnego zapalenia stawów. Może też przyczynić się do zaburzeń rytmu serca, problemów z koncentracją, zawrotów głowy. I choć może to brzmieć jak lista z encyklopedii medycznej, to w praktyce są to realne przypadki. Przypadki osób, które przez lata nie wiedziały, co im dolega, aż w końcu odkryły, że winowajcą był malutki pasożyt z letniego spaceru.
Borelioza w praktyce. Historia, która mogła przydarzyć się każdemu
Wyobraźmy sobie Annę, trzydziestokilkuletnią kobietę, która uwielbia górskie spacery i kontakt z przyrodą. Pewnego dnia zauważa na nodze ukąszenie, ale nie przykłada do niego większej wagi. Mija kilka tygodni. Zaczynają się bóle stawów, bezsenność, zmęczenie, stany depresyjne. Lekarze sugerują zmianę trybu życia, więcej odpoczynku, może psychoterapia. Dopiero po ponad roku intensywnych poszukiwań i wizyt u różnych specjalistów ktoś wpada na pomysł, by zrobić test w kierunku boreliozy. Wynik: dodatni. Diagnoza: borelioza przewlekła. Gdyby tylko wcześniej zwróciła uwagę na objawy, leczenie mogłoby być znacznie krótsze i mniej obciążające.
To nie odosobniony przypadek. Historii takich jak ta są setki. Dlatego warto mówić o boreliozie nie tylko jako o problemie medycznym, ale też społecznym. Potrzeba edukacji, świadomości i czujności. Nie tylko latem, nie tylko w lesie, ale wszędzie tam, gdzie natura spotyka się z człowiekiem.
Co robić, by się chronić i jak działać, gdy podejrzewamy zakażenie?
Najlepszym sposobem ochrony przed boreliozą jest prewencja. Ubranie zakrywające ciało podczas spacerów, używanie środków odstraszających kleszcze, sprawdzanie skóry po każdym wyjściu na łono natury. To podstawy, ale niezwykle ważne. W przypadku znalezienia kleszcza należy go usunąć jak najszybciej, najlepiej za pomocą pęsety lub specjalnego przyrządu, unikając ściskania tułowia pasożyta, co zwiększa ryzyko przeniesienia bakterii.
Jeśli w ciągu dni lub tygodni po ukąszeniu pojawią się jakiekolwiek niepokojące objawy należy niezwłocznie skonsultować się z lekarzem. Diagnostyka opiera się na testach serologicznych. Najpierw test ELISA, potem test Western blot. Warto zaznaczyć jednak, że testy te nie są stuprocentowo precyzyjne. Często większe znaczenie ma dobrze zebrany wywiad lekarski, obserwacja objawów i indywidualna ocena ryzyka. Leczenie boreliozy najczęściej polega na antybiotykoterapii. W zależności od fazy choroby może to być terapia doustna lub dożylna. Im wcześniej zostanie wdrożona, tym większe szanse na pełne wyzdrowienie.
Borelioza nie jest chorobą, którą można zignorować.
Choroba ta nie krzyczy, nie błyska ostrzegawczym światłem, nie pojawia się w spektakularny sposób. Przychodzi cicho i zostaje na długo, jeśli nie zostanie zauważona na czas. Dlatego właśnie świadomość i czujność to nasze najlepsze narzędzia w walce z tą infekcją. Każdy spacer w lesie czy piknik na łące to wspaniała okazja do kontaktu z naturą… niech jednak będzie też okazją do uważności. Nie musimy żyć w strachu, ale nie powinniśmy też udawać, że borelioza nas nie dotyczy. Bo może dotyczyć każdego i właśnie dlatego trzeba o niej mówić.