Całodobowa dostępność. Konsultacja nawet w 15 minut.

Przejedzenie – czym jest, kiedy mamy z nim do czynienia i czy jest groźne? Poznaj informacje!

Aneta Wiśniewska
Autor: Aneta Wiśniewska
Utworzono: 17 kwietnia 2025 17 kwietnia 2025

Potrzebujesz recepty, zwolnienia lub konsultacji lekarskiej?

Zamów teraz

Każdy z nas zna to uczucie. Chwila kulinarnego uniesienia, kolejna dokładka, bo przecież „święta są raz w roku” albo „nie można zmarnować takiego obiadu”, a potem… ciężko się ruszyć. Przejedzenie – znajome słowo, które jednak znaczy więcej, niż mogłoby się wydawać. Choć brzmi niewinnie, w rzeczywistości dotyka nas częściej, niż chcielibyśmy przyznać, i może nieść za sobą więcej konsekwencji, niż tylko potrzeba rozpięcia guzika w spodniach. Ale zanim przejdziemy do groźnych scenariuszy, spójrzmy na samo zjawisko z nieco cieplejszej, bardziej ludzkiej strony. Zapraszamy do tej jakże interesującej lektury!

Kiedy jedzenie przestaje być przyjemnością, a zaczyna być problemem?

Jedzenie to jedna z największych przyjemności codziennego życia. Celebrujemy nim chwile, łączymy się przy stole, pocieszamy po trudnym dniu i nagradzamy za sukcesy. Ale jest cienka granica między delektowaniem się posiłkiem a jego niekontrolowanym pochłanianiem. Przejedzenie zaczyna się właśnie wtedy, gdy sygnał „jestem najedzony” zostaje zignorowany: czy to z łakomstwa, czy z emocji, czy po prostu z przyzwyczajenia. I nagle z tej przyjemności rodzi się dyskomfort. Najpierw fizyczny, potem często również psychiczny.

 

Nie zawsze zdajemy sobie sprawę, że przejedzenie nie dotyczy wyłącznie świąt czy weselnych stołów. Wbrew pozorom, bardzo często występuje na co dzień. Przejadamy się wieczorem po pracy, kiedy wreszcie mamy chwilę dla siebie i rzucamy się na wszystko, co znajdziemy w lodówce. Przejadamy się w kinie, pochłaniając popcorn, choć film dopiero się zaczął. No i przejadamy się w niedzielne popołudnie, kiedy odwiedzamy mamę i grzechem byłoby odmówić dokładki rosołu, schabowego i sernika.

Ciało ma swoje granice, a my często je ignorujemy

Z punktu widzenia fizjologii, przejedzenie to sytuacja, w której dostarczamy organizmowi więcej jedzenia, niż jest on w stanie sprawnie przetworzyć i wykorzystać. Nasz żołądek to elastyczny organ, który może się rozciągać, ale tylko do pewnego momentu. Wypełniony ponad miarę zaczyna naciskać na inne narządy, co powoduje uczucie ciężkości, wzdęcia, zgagę, a czasem nawet nudności czy bóle brzucha. Trawienie staje się procesem ociężałym, spowolnionym, a my sami czujemy się jakby ktoś nas przytłoczył od środka.

 

Co ciekawe, ciało wysyła sygnały o sytości już po około 15-20 minutach od rozpoczęcia posiłku. Problem w tym, że my często jemy szybciej, niż te sygnały mają szansę dotrzeć do naszej świadomości. Do tego dochodzą czynniki psychologiczne: jedzenie jako pocieszenie, jako towarzysz wieczornego serialu, jako rytuał, który nie ma nic wspólnego z głodem, a raczej z nawykiem lub emocjami.

Czy przejedzenie może być groźne?

Zdarza się każdemu. Jeden raz to nie problem. Kilka razy w miesiącu: może się zdarzyć. Ale regularne przejadanie się to coś więcej niż tylko niegroźna słabość. W dłuższej perspektywie może prowadzić do szeregu poważnych konsekwencji zdrowotnych. Najbardziej oczywistym skutkiem jest przyrost masy ciała, który z czasem przeradza się w nadwagę lub otyłość. A stąd już tylko krok do zaburzeń metabolicznych, cukrzycy typu 2, nadciśnienia czy chorób serca.

 

Ale przejedzenie wpływa nie tylko na ciało, lecz również na psychikę. Po epizodzie obżarstwa często pojawia się poczucie winy, frustracja, obniżenie nastroju. U osób wrażliwych może to prowadzić do błędnego koła: jedzenie poprawia nastrój → przejedzenie → wyrzuty sumienia → jedzenie na pocieszenie. Z czasem rozwija się niezdrowa relacja z jedzeniem, która wymaga nie tylko zmiany nawyków, ale często również wsparcia psychologa lub dietetyka.

Przejedzenie. Nie tylko ilość, ale i jakość

Ciekawym zjawiskiem jest to, że przejadamy się zazwyczaj tym, co najmniej odżywcze. Słodycze, fast foody, przekąski, potrawy tłuste i słone, to właśnie one skłaniają nas do jedzenia ponad miarę. Dlaczego? Bo są wysokoenergetyczne, silnie smakowe i bardzo łatwo dostępne. Do tego często jedzone są w pośpiechu, bez skupienia, jako tło do innych czynności. I zanim się zorientujemy porcja chipsów czy tabliczka czekolady znika, a głód jak był, tak jest.

 

Co ciekawe, bardzo rzadko przejadamy się warzywami czy owocami. Organizm szybciej się nimi syci, bo zawierają błonnik i wodę, a ich objętość jest stosunkowo duża w stosunku do kaloryczności. To jeden z dowodów na to, że przejedzenie to często kwestia nie tyle biologiczna, co czysto behawioralna, oparta na wyborach, automatyzmach i emocjach.

Słuchaj swojego ciała. To najlepszy doradca przy stole

W świecie, w którym jedzenie jest wszędzie, na reklamach, w mediach społecznościowych, na każdym rogu ulicy, bardzo łatwo się zagubić. Nasza relacja z jedzeniem wymaga dziś większej uważności niż kiedykolwiek. I właśnie tu leży klucz do rozwiązania problemu przejadania się. Nie chodzi o rygorystyczne diety, nieustanne ważenie porcji czy poczucie winy po każdym batoniku. Chodzi raczej o świadomość i szacunek do własnego ciała.

 

Warto nauczyć się rozpoznawać sygnały głodu i sytości, jeść wolniej, z większą uważnością, w spokoju. Celebracja posiłku to nie tylko kwestia estetyki. To także sposób na to, by nie przekroczyć granicy, za którą jedzenie przestaje być przyjemnością, a staje się ciężarem. Przejedzenie to nie choroba, ale jego skutki mogą być jak najbardziej realne, od fizycznych po emocjonalne.

 

Może więc następnym razem, gdy kusi Cię dokładka, zrób małą pauzę, zapytaj siebie, czy to naprawdę głód, czy tylko pokusa. A jeśli to pokusa, to też w porządku. Tylko niech to będzie świadomy wybór, a nie odruch. Jedzenie jest po to, by dawało radość, ale prawdziwa radość przychodzi wtedy, gdy umiemy powiedzieć sobie: na dziś wystarczy.